28.04.2011

The Hollywood Museum w Los Angeles

Blisko Walk of Fame znajduje się muzeum Hollywood. Prawdziwa gratka, szczególnie dla wielbicieli kina z czasów, gdy na ekranach królowała Marilyn Monroe. 

W piwnicach mamy sale poświęcone filmom grozy. Eksponaty z Mumii, celę Hannibala Lectera, maskę Beli Lugosi i inne przerażające eksponaty. Parter. Tu znajdziemy pokoje dla blondynek, brunetek i rudych (o tak!), a w nich przedmioty osobistego użytku gwiazd, pogrupowane według koloru włosów właścicielek. Dla mnie ciekawsze były trampki Harry'ego Pottera, dla Tomiego łaszki Megan Fox z Transformersów. Strój króla Michaela Jacksona oraz kostiumy Brangeliny z filmu Pan i Pani Smith. Dwa wyższe piętra to zabytkowe auta (jak oni je tu wnieśli?!?), mnóstwo sprzętów z czasów, kiedy kina jeszcze nie puszczały wszystkiego w 3D, pełno czarno-białych odbitek i autografów, ale także kostiumy z bardziej współczesnych produkcji. Poniżej nasz osobisty subiektywny wybór najfajniejszych filmowych pamiątek. 
Bilet to niestety wydatek 15$/os. 
No fake, wszystko oryginalne.

25.04.2011

Palcem po talerzu: Azjatycka gruszka, czyli asian pear

Azjatycka gruszka, czyli asian pear. Jest także nazywana jabłko-gruszką. 

Wygląda jak wstrętne jabłko, z matową, chropowatą skórką, pokrytą małymi plamkami. Ale jest jednym z najsmaczniejszych owoców, jakie jadłam w życiu, więc doczekała się miejsca na blogu. Je się ją na surowo, bo tak soczystego i chrupiącego miąższu szkoda  marnować na jakieś ciasta czy dżemy. Pachnie i smakuje jak najwspanialsza gruszka, a właściwie dużo, dużo lepiej. Nie pamiętam, czy widziałam je w Polsce. Są dość drogie ale warte każdego cencika/grosika. Najlepsza gruszka w przebraniu najbrzydszego jabłka.



22.04.2011

Urodzinowo od Piotra - Muchy i inne takie

Od Piotra dostałam jedyny w swoim rodzaju prezent urodzinowy:) Muchy!!!!
Parafrazując cytat z naszego i Piotrka ulubionego serialu, zdradzę Wam sekret, On tylko udaje, naprawdę jest miły:) Wszystkich, którzy lubią niepoprawny politycznie humor, zapraszamy na stronę Muchy i inne takie... by Spiocz




21.04.2011

Piece of cake

Z uwagi na to, że dziś jest ten dzień, kiedy przybywa na torcie jedna świeczka, krótki foto-wpis zainspirowany wczorajszym poszukiwaniem ciacha:)

Coś dla fanek wampirów, wilkołaków i tortów
To z uwagi na zbliżający się okres komunijny. Nie wiem czy Jezusek jest jadalny.
Betty Boop Cake


20.04.2011

Hollywood Walk of Fame - Aleja Gwiazd w Los Angeles

Po półrocznym pobycie w Złotym Stanie stwierdziliśmy, że czas najwyższy wybrać się tam, gdzie większość osób kieruje swe pierwsze kroki. Na Aleję Gwiazd w Hollywood. 

Duże miasta, z dużą ilością osób, nie specjalnie mnie pociągają, ale muszę przyznać, że spacer po Hollywood Walk of Fame był całkiem ciekawym doświadczeniem. To takie niesamowite uczucie, kiedy odwiedza się miejsce, które wcześniej widziało się tyle razy na różnych zdjęciach, w TV. Zawsze wówczas myślę sobie, o wow! TO naprawdę istnieje, naprawdę tak wygląda i ja TU jestem. Aleja Gwiazd jest baaardzo długa. Nie przeszliśmy całej. Idąc, człowiek nie wie na co się patrzeć, czy pod nogi, szukając gwiazd naszych Gwiazd, czy na budynki pokryte fantastycznym malunkami, stare kina pamiętające dawne, złote czasy Hollywood, czy też może na barwne postaci, poprzebierane za filmowych bohaterów. Strasznie fajnie zobaczyć, jak Darth Vader spija frappe w kafejce,  Hulk zamawia zestaw w McDonalds, a Iniemamocny konwersuje ze Spidermanem.

19.04.2011

Pustynny wicher, czyli słów kilka o spaniu pod namiotem w Rezarwacie Pustyni Mojave


Od lat, a właściwie od momentu, kiedy Przemysław pomógł mi nabyć za podejrzanie niską cenę nasz składany dom, jestem wielką fanką biwakowania. Namiot to tak właściwie luksus. Prywatny, zawsze wolny pokoik, z widokiem na co tylko się zapragnie. 

Ekonomiczny. Zapewnia ten niebywały przywilej, że śpię tam, gdzie chcę, a jeśli mi się nie podoba - no problem - jedną ręką przestawiam go kawałek dalej. Spaliśmy już w różnych miejscach, najfajniej wspominam nocleg na estońskich bagnach, na litewskim starodawnym grodzisku - w gościnie u polskich archeologów, w Słowenii - pod jabłonkami, gdzie w nocy było tak zimno, że rankiem z tropiku posypał się na nas szron, a serdeczna staruszka raczyła nas dla rozgrzewki śliwowicą, na Alasce, przy szumiącej lodowcowej rzece, i oczywiście biwakowanie open'erowe.

Kempingi w Stanach są fantastyczne. Przynajmniej te, które do tej pory widziałam. Samoobsługowe (sami pobieramy koperty, na których wpisujemy dane naszego pojazdu i daty pobytu, do kopert wkładamy odliczoną kasę, a całość wrzucamy do wielkiej puszki skarbonki), czyste, bardzo przestronne. Nie ma obaw, że ktoś rozbije się tuż koło nas, bo mamy do swojej dyspozycji całkiem spory teren, z miejscem na ognisko, z grillem, wyrównanym terenem pod namiot.


"Dom to nie miejsce, lecz stan"

Ostatnio wybraliśmy się na wycieczkę do Rezerwatu Pustyni Mojave. Amerykanie pytali - po co? Co tam takiego jest? Otóż w zasadzie nic nadzwyczajnego. Góry, wydmy, suchorośla, niebo pełne gwiazd, wielkie, puste tereny. Ale nam, oprócz błękitnego nieba, nic więcej nie potrzeba. 






Teraz już wiemy, czemu camping nazywa się Hole in the wall.


Co tam jest takiego ciekawego? Wszystko i nic, czyste piękno.

W dzień łaziliśmy po górach i szlakach, potem rozbiliśmy nasz przenośny dom i poszliśmy do domu rangersów, czyli strażników, którzy w weekendowe wieczory organizują pokazy slajdów i pogadanki na powietrzu. 


Wieczorne pogadanki i slajdowiska, organizowane przez parkowych strażników.
Ani moje umiejętności, ani aparat nie sprostały wyzwaniu pokazania Wam nieba na pustyni. Na zdjęciu widać może 1/10 tego, co widać "gołym okiem"




A potem poszliśmy spać. I zerwała się wichura. Jedna z najgorszych jakich doświadczyłam, a na pewno najgorsza, podczas której spałam pod namiotem. Najpierw słychać było, jak wiatr rodzi się w górach, później z narastającym świstem spełzał w dół, by w końcu z całą mocą uderzyć w naszą łupinkę. Mimo iż śledzie powbijaliśmy do samej ziemi, z każdym podmuchem bałam się, że górna warstwa namiotu zostanie zwyczajnie zdarta. Huk był niesamowity. Wyrzuciłam Tomka, żeby poszedł spać do auta, tam było spokojniej, a ja zostałam w namiocie, bo w takim wietrze nie dalibyśmy rady go złożyć, a bez dociążenia pewnie by odleciał. Całą noc nie zmrużyłam oka. Piasek walił w ścianki namiotu, podmuchy rozpłaszczały namiot przyginając go aż do mojej głowy. Odżyły mi w pamięci powiastki o Czarnoksiężniku z Oz i Dorotce, która z całym domkiem została porwana w powietrze. Całe szczęście ważę więcej niż Dorotka i udało mi się utrzymać namiot na  ziemi. Doświadczenie bezcenne, ale następnym razem, kiedy pogodynka w iPhonie powie, że na pustyni ma być "windy", przełożę wycieczkę...


Na polu wybraliśmy miejsce nr 13... I jak tu nie wierzyć w przesądy:)


Amerykanie podróżują najczęściej w takich przyczepach. Im wiatr raczej nie przeszkadzał:

12.04.2011

Jak wygląda legendarna Route 66?

Route 66, zwana Drogą-Matką, Matką wszystkich dróg, jest legendą europejską, nie amerykańską. Jadąc z Chicago do Los Angeles, lub odwrotnie (ale to ponoć przynosi pecha), spotkacie na trasie skandynawskich i niemieckich harleyowców, trochę innych nacji ze starego kontynentu i garstkę Amerykanów. 

Dla większości bowiem historyczna Route 66 to tylko zwykła, stara droga. Czemu mają powoli jechać dziurawą, nierówną nawierzchnią, przy której nawet nie ma nic ciekawego do oglądania, jeśli mogą wybrać jedną z nowoczesnych autostrad, które ją zastąpiły (głównie międzystanową 40). 


6.04.2011

Calico Ghost Town - wymarłe miasteczko w Kalifornii

Calico to jedno z wielu ghost town jakie znajdziemy w Kalifornii, ale nie do końca jest takie, jak inne. Ciężko w tym momencie uznać je za wymarłe, bo zamieniono je w dużą turystyczną atrakcję i w weekend przewalają się po "Main Street" prawdziwe tłumy... 




Grammy Museum w Los Angeles

Po wielkich emocjach sportowych, jakimi było oglądanie Marcina Gortata (naszego chłopaka z Bałut), wygrywającego z lokalnymi Clippersami, przyszedł czas na obcowanie ze sztuką. 

Przebiegnięcie ze Staples Center do Grammy Museum trwa zaledwie pięć minut. Wystarczyło, by ulewny deszcz schłodził nasze rozpalone przez Phoenix Suns ciała. Natomiast spacer przez Grammy Walk of Fame (odpowiednik hollywoodzkiego Walk of Fame, tylko ze zwycięzcami muzycznych nagród Grammy) rozgrzał nasze dusze. W kasie powiedziano nam, że nasze kupony znalezione gdzieś w sieci zaoszczędzą nam $10 (z $13/os na $8/os). 

UWAGA! Czasem na grouponie można kupić 2 bilety w cenie jednego - KLIK!

Designersko malowane gitary Fendera przy samym wejściu spowodowały, że dostałem gęsiej skórki, ale to na widok oryginalnej statuetki przekazanej przez Beatlesów opadła mi przysłowiowa “kopara”. W muzeum mieliśmy okazję podziwiać kolejne kreacje Króla Michaela, czy gitarę Elvisa. 

4.04.2011

Route 66 Museum w Barstow

"Won't you get hip to this timely tip:When you make that California tripGet your kicks on route sixty-six."




Fotografie pochodzą z niewielkiego, prywatnego muzeum, poświęconego Route 66.
Muzeum znajduje się w Barstow.

1.04.2011

Koszty życia w Kalifornii, w Stanach Zjednoczonych - jedzenie

[aktualizowane listopad 2015]
Generalnie zasada jest taka, to co w Pl było drogie, tu jest relatywnie tanie (sprzęt komputerowy, muzyczny, markowe ubrania), a to co było tanie (warzywa, owoce), jest stosunkowo drogie. Ponieważ jedzenie w Polsce jest tanie (porównując z cenami w UE), to uważam, że tutaj jest dość drogo. W każdym razie kupowanie produktów ekologicznych czy organicznych jest dla nas sporym wydatkiem. Pozwalamy sobie na zakup dobrego chleba w piekarni (5,5$ za 1 kg bochenek). Najgorszego sortu watowaty chleb tostowy w supermarkecie kosztuje 2$, zresztą w ogóle zakup dobrego pieczywa jest dużym wyzwaniem. Zakupy robimy w tej "gorszej" dzielnicy, jest dużo taniej. Co tydzień wydajemy na jedzonko i podstawową "chemię" jakieś 70-80$, czyli porównywalnie do tego co w Polsce. 

source: giphy.com

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com