27.12.2013

Książka z drogą w tytule XVII - "Nowy Jork" Magdalena Rittenhouse


Nowy Jork

Od Mannahatty do Ground Zero

Magdalena Rittenhouse
 
Wydawnictwo Czarne
 

Ileż to już razy słyszałam, że Nowy Jork można kochać albo nienawidzić. Magdalena Rittenhouse dokonała wydawałoby się niemożliwego. Odnalazła delikatny balans między tymi dwoma skrajnymi uczuciami. Wędrując wraz z Autorką przez zatłoczone ulice, księgarnie, muzea i jedyne w swoim rodzaju parki i skwery, uczyłam się Nowego Jorku na nowo.

Tak dla jasności, książka jest bardziej przewodnikiem po historii miasta niż po jego atrakcjach. Przewijają się tu zarówno Statua Wolności, Times Square, Broadway czy Piąta Aleja, ale stanowią one bardziej kanwę, na której osnuto burzliwe dzieje, niż jej główny wątek.

Mam problem z dużymi miastami, o czym wielokrotnie pisałam na blogu. Przerażają mnie, przytłaczają, duszą. A Nowy Jork, swoją kakofonią dźwięków, ruchem na ulicach i chodnikach, światłami reklam sprawił, że myślałam tylko o jednym - natychmiast chciałam wrócić na zakurzone, pustynne drogi Kalifornii, Arizony czy Nevady. A teraz, wraz z lekturą tej książki, pomyślałam, że może za wcześnie się poddałam, że gdybym miała za przewodnika Magdalenę Rittenhouse, to ta miejska dżungla byłaby nie tyle przerażająca, ile narkotycznie wciągająca.

Dzięki Autorce, w drapaczach chmur dostrzegam teraz nie tylko realizację amerykańskiego snu, ale też wyścig w górę, który doprowadził do licznych spektakularnych porażek, w Moście Brooklińskim nie tylko ograny, pocztówkowy lejtmotyw, ale ofiary i wyrzeczenia, jakie pochłonęła jego budowa. W tak sławnym na całym świecie trójkątnym budynku przy Times Square, będę od dziś widziała jedynie słup ogłoszeniowy, rozświetloną wydmuszkę bez rdzenia i lokatorów. Ten przebijający spod maski sukcesu tragizm spowodował, że z większą wyrozumiałością spojrzałam na Nowy Jork. Miasto, które tak beztrosko niszczy swoją historię, które potrafi bezczelnie i arogancko wynosić ludzi do góry i strącać na samo dno, w którym „stare są tylko wczorajsze gazety”. Widzę teraz wyraźnie, jak wielką płaci za ten image cenę.

Jeśli zaś oddaliście już swoje serce NJ i nikt nie musi Was do niego zachęcać czy przekonywać, także dołączycie do grona osób zachwyconych tą książką.  Dlaczego Manhattan nie został stolicą USA? Jakie były początki giełdy? Czym jest kultowy The Moth? Na czym opiera się sukces New Yorkera? Gdzie można kupić książki pod kolor lub na metry? Jeśli skończyliście lekturę, to już wiecie. Autorka czerpie garściami z innych publikacji, podpiera się częstokroć cytatami, a bibliografii na końcu książki nie powstydziłaby się niejedna praca naukowa. W żadnym razie nie jest to zarzut, wręcz przeciwnie, wyjątkowo cenię książki, które prowadzą mnie jak po nitce do kłębka od jednej pozycji do drugiej. 

 „Nie wyjątkowość tematu, lecz odmienność, oryginalność spojrzenia na tę samą rzecz, decyduje o wartości dzieła” pisał Ryszard Kapuściński w piątej części swoich Lapidariów.

Dla mnie największą zaletą tej publikacji jest wyrozumiałość Autorki, która nie każe mi się na siłę zachwycać tym, co mnie przeraża. Prowadzi mnie przez kolejne przecznicę, a ja mogę sobie wyobrazić, jak mówi do mnie – nie bój się, wiem, że to miasto może przytłaczać, ale popatrz uważnie, przyjrzyj się szczegółom, każdy znajdzie tu miejsce dla siebie, każdy znajdzie tu coś, co pokocha. Bo jak sama pisze w Podziękowaniach:
„ Nie mam pewności, czy oswoiłam po drodze Nowy Jork. Wiem, że po kilkunastu latach od mojego pierwszego razu miasto nadal mnie przerasta, oszałamia. Nie sposób się do niego przyzwyczaić”.



Link do oficjalnej strony książki w katalogu Wydawnictwa Czarne

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com