Nowy Jork
Od Mannahatty do Ground Zero
Magdalena Rittenhouse
Wydawnictwo Czarne
Ileż to już razy
słyszałam, że Nowy Jork można kochać albo nienawidzić. Magdalena Rittenhouse
dokonała wydawałoby się niemożliwego. Odnalazła delikatny balans między tymi
dwoma skrajnymi uczuciami. Wędrując wraz z Autorką przez zatłoczone ulice,
księgarnie, muzea i jedyne w swoim rodzaju parki i skwery, uczyłam się Nowego
Jorku na nowo.
Tak dla jasności,
książka jest bardziej przewodnikiem po historii miasta niż po jego atrakcjach.
Przewijają się tu zarówno Statua Wolności, Times Square, Broadway czy Piąta
Aleja, ale stanowią one bardziej kanwę, na której osnuto burzliwe dzieje, niż
jej główny wątek.
Mam problem z dużymi
miastami, o czym wielokrotnie pisałam na blogu. Przerażają mnie, przytłaczają,
duszą. A Nowy Jork, swoją kakofonią dźwięków, ruchem na ulicach i chodnikach,
światłami reklam sprawił, że myślałam tylko o jednym - natychmiast chciałam
wrócić na zakurzone, pustynne drogi Kalifornii, Arizony czy Nevady. A teraz,
wraz z lekturą tej książki, pomyślałam, że może za wcześnie się poddałam, że
gdybym miała za przewodnika Magdalenę Rittenhouse, to ta miejska dżungla byłaby
nie tyle przerażająca, ile narkotycznie wciągająca.
Dzięki Autorce, w
drapaczach chmur dostrzegam teraz nie tylko realizację amerykańskiego snu, ale
też wyścig w górę, który doprowadził do licznych spektakularnych porażek, w
Moście Brooklińskim nie tylko ograny, pocztówkowy lejtmotyw, ale ofiary i wyrzeczenia,
jakie pochłonęła jego budowa. W tak sławnym na całym świecie trójkątnym budynku
przy Times Square, będę od dziś widziała jedynie słup ogłoszeniowy,
rozświetloną wydmuszkę bez rdzenia i lokatorów. Ten przebijający spod maski
sukcesu tragizm spowodował, że z większą wyrozumiałością spojrzałam na Nowy
Jork. Miasto, które tak beztrosko niszczy swoją historię, które potrafi
bezczelnie i arogancko wynosić ludzi do góry i strącać na samo dno, w którym
„stare są tylko wczorajsze gazety”. Widzę teraz wyraźnie, jak wielką płaci za
ten image cenę.
Jeśli zaś oddaliście
już swoje serce NJ i nikt nie musi Was do niego zachęcać czy przekonywać, także
dołączycie do grona osób zachwyconych tą książką. Dlaczego Manhattan nie został stolicą USA? Jakie
były początki giełdy? Czym jest kultowy The Moth? Na czym opiera się sukces New
Yorkera? Gdzie można kupić książki pod kolor lub na metry? Jeśli skończyliście
lekturę, to już wiecie. Autorka czerpie garściami z innych publikacji, podpiera
się częstokroć cytatami, a bibliografii na końcu książki nie powstydziłaby się
niejedna praca naukowa. W żadnym razie nie jest to zarzut, wręcz przeciwnie,
wyjątkowo cenię książki, które prowadzą mnie jak po nitce do kłębka od jednej
pozycji do drugiej.
„Nie wyjątkowość tematu, lecz odmienność,
oryginalność spojrzenia na tę samą rzecz, decyduje o wartości dzieła” pisał
Ryszard Kapuściński w piątej części swoich Lapidariów.
Dla mnie największą
zaletą tej publikacji jest wyrozumiałość Autorki, która nie każe mi się na siłę
zachwycać tym, co mnie przeraża. Prowadzi mnie przez kolejne przecznicę, a ja
mogę sobie wyobrazić, jak mówi do mnie – nie bój się, wiem, że to miasto może
przytłaczać, ale popatrz uważnie, przyjrzyj się szczegółom, każdy znajdzie tu
miejsce dla siebie, każdy znajdzie tu coś, co pokocha. Bo jak sama pisze w
Podziękowaniach:
„ Nie mam pewności, czy
oswoiłam po drodze Nowy Jork. Wiem, że po kilkunastu latach od mojego
pierwszego razu miasto nadal mnie przerasta, oszałamia. Nie sposób się do niego
przyzwyczaić”.Link do oficjalnej strony książki w katalogu Wydawnictwa Czarne