10.11.2015

Ubezpieczenie samochodu w USA

Z małymi wyjątkami, ubezpieczenie samochodu w Stanach Zjednoczonych jest obowiązkowe. Ale gdzie ubezpieczyć samochód? I co oznaczają poszczególne terminy na polisie? Czy można ubezpieczyc auto nie mając amerykańskiego prawa jazdy? O tym w dzisiejszym odcinku naszych porad praktycznych.

Na początek moja dobra rada, nie dajcie się zwieść pokusie zaoszczędzenia kilkunastu stówek na ubezpieczeniu. Wierzcie  mi, nie chcecie być w skórze osoby, która z własnej kieszeni musi wypłacić zadośćuczynienie poszkodowanym... 

Ok, czyli ustaliliśmy już, że dla własnego dobra musicie wykupić polisę dla waszego pojazdu. Zasada jest taka: jeśli kupiliście auto, najpierw kupujecie ubezpieczenie, a dopiero później odjeżdżacie nowym nabytkiem. Firma ubezpieczeniowa przesyłam Wam, drogą elektroniczną, dowód ubezpieczenia, który należy później wydrukować i mieć zawsze podczas jazdy, na wypadek kontroli drogowej lub, nie daj Boziu, kraksy z waszym udziałem.

Żeby wykupić ubezpieczenie auta nie musicie posiadać tutejszego prawa jazdy! Niektóre firmy owszem stawiaja taki warunek, ale bez problemu znajdziecie również takie, które ubezpieczają bez amerykańskiego prawka (chyba jedną z nich jest Progressive). Najlepiej w tym celu skontaktować się z pośrednikiem, który ma kilka firm do wyboru i dopasuje najlepszą dla was. 

Ile kosztuje ubezpieczenie samochodu w Stanach? Tak samo jak w Polsce, odpowiedź brzmi: to zależy. 
Od samochodu, który chcesz ubezpieczyć. 
Od tego, czy jesteś bezszkodowym kierowcą.
Od twojego wieku. 
Od tego, od jak dawna masz prawko. 
Od tego, gdzie mieszkasz. 
Od tego, ile osób będzie objętych danym ubezpieczeniem... 
Czynników jest wiele i to, które będą wzięte pod uwagę, zależy od firmy ubezpieczeniowej. Koszt polisy zależy także od zakresu ochrony, jaki wybierzecie, ale o tym za chwilę. W Stanach umowę podpisujemy na pół roku i składki opłacamy najczęściej co miesiąc, możemy także w dowolnym momencie taką umowę zerwać.


Przyjrzyjmy się teraz rodzajom ochrony:
  • Liability coverage. Zbliżone do naszego OC, czyli odpowiedzialność cywilna za wyrządzone szkody. Najważniejsze i obowiązkowe ubezpieczenie. Odradzam wybór najtańszego wariantu. Potrącisz kogoś (bodily injury), skasujesz hydrant, zarysujesz czyjeś auto (property damage) - w takich przypadkach zadziała liability coverage. Czasem suma naszego ubezpieczenia będzie obejmowała łącznie szkody wyrządzone osobom, jak i na mieniu, czasem będziemy mieć na polisie oddzielne sumy ubezpieczenia na poszkodowane osoby i na uszkodzenia mienia (split limits). Na przykład ubezpieczyciel będzie pokrywał koszty do 20000$ dla poszkodowanych osób i do 15000$ dla szkód na przedmiotach. Nie muszę chyba dodawać, że im wyższy limit, tym lepiej. 
  • Collision (Collision Damage Waiver). To ta część ubezpieczenia, która pokryje zniszczenie waszego samochodu. Mniej więcej to samo, co polskie AC. Generalnie nie jest to ubezpieczenie obowiązkowe, chyba że kupujecie auto na kredyt, albo w leasingu, wtedy często wymaga go bank.
  • Comprehensive. Ubezpieczenie od kradzieży oraz zdarzeń losowych. Zadziała wtedy, gdy nasze auto ulegnie zniszczeniu w wyniku zdarzeń innych niż kraksa, np. na skutek wandalizmu albo powodzi. 
source: http://dailynewsdig.com/
  • Czasem powyższe dwa zakresy są ujęte w całość i określane jako full coverage.
  • Towing/roadside assistance. To samo co polski assistance. Dobrowolne ubezpieczenie, na wypadek, gdyby nasze auto wymagało holowania z powodu jakiejś awarii.
  • Rental car benefit. Czyli auto zastępcze. Korzystaliśmy już z tego ubezpieczenia, kiedy mieliśmy włamanie. Do limitu $30/dzień (wystarczy na mały samochód osobowy) przez tydzień jeździliśmy wynajętą furą. Maksymalnie moglibyśmy korzystać z tego udogodnienia przez miesiąc. 
Tak oberwała Toyka, kiedy komuś bardzo spodobał się nasz gps... Z własnej kieszeni zapłacilismy 100$ deductible, resztę - wymianę porysowanego boczku, szyby, sprzątanie i wynajęcia auta - pokrył ubezpieczyciel. 
  • Jeszcze jedno ważne słówko. Przyda Wam się także podczas wyboru ubezpieczenia zdrowotnego, a mianowicie deductible. To ta kwota, którą będziecie musieli wyłożyć z portfela sami. Wszystko ponad to pokryje ubezpieczyciel. W Polsce nazywa sie to franszyzą redukcyjną. Znam takie mądre słowa, bo w Polsce przez kilka lat pracowałam "w ubezpieczeniach;)
  • Minimalne, obowiązkowe limity odpowiedzialności w Kalifornii wynoszą (limity są różne w różnych stanach): $15,000 za obrażenia/śmierć jednej osoby; $30,000 za obrażenia/śmierć wszystkich biorących udział w wypadku; $5,000 za uszkodzenia mienia. Od siebie dodam, że minimalne, obowiązkowe ubezpieczenie dla mienia jest absurdalnie niskie! Szczególnie w Kalifornii, gdzie jeździ mnóstwo luksusowych aut, kosztujących grubo powyżej 100 tys dolarów!
  • Jeśli planujecie jeździć także autami z wypożyczalni (np. mając w planach wypad na Hawaje lub Alaskę), upewnijcie się, że wasze ubezpieczenie działa także na wynajmowany samochód. Jeśli nie macie własnego auta w Stanach, a co za tym idzie, nie macie też ubezpieczenia, wynajmując samochód musicie dodatkowo dokupić ochronę. To znacząco podnosi koszt wynajmu! Pamiętajcie, że strony internetowe wypożyczalni, jako podstawową, pokazują "gołą" cenę za dzień, bez podatku i ubezpieczenia. My, wynajmując auto, zawsze wyszukujemy najkorzystniejsze oferty przez priceline.com
  • Będąc na Hawajach, mimo iż posiadaliśmy podstawowe ubezpieczenie, dodatkowo dokupiliśmy za parę dolarów taki wynalazek, jak loss of use. Jak nam wytłumaczono, jeśli rozbilibyśmy wynajęte auto, to koszt naprawy zostanie wprawdzie objęty naszym ubezpieczeniem. Ale nie zostaną z niego pokryte straty wypożyczalni, która będzie miała dany samochód na jakiś czas uziemiony, z powodu uszkodzenia. A jako że czas sprowadzenia części zamiennych na Hawaje bywa dość długi, musielibyśmy, w razie wypadku, tę stratę wynajmującego pokryć z własnej kieszeni. Woleliśmy się więc zabezpieczyć.
  • Najpopularniejsi ubezpieczyciele w Stanach Zjednoczonych to Geico, State Farm, Liberty, Allstate, Mercury, Progressive, AA.


My z całą odpowiedzialnością polecamy Wam korzystanie z usług pośredników/brokera (czyli firm skupiających w ręku ofertę kilku ubezpieczycieli). Nam obniżyli rachunki o kilkaset dolarów.

Żeby dać Wam, mniej więcej, orientacyjny koszt polisy, podam dwa przykłady z życia wzięte. Nasz i naszych kolegów.

Przykład 1
Tomi ma prawko od kilkunastu lat, od 5 lat także amerykańskie. 
Ja mam prawo jazdy amerykańskie od 4 lat. 
Jeździmy (odpukać) bezwypadkowo. 
Nasz samochód to  7-letnia Toyota, warta ok. 10k$. 
No i jakby nie liczyć, oboje jesteśmy już po trzydziestce (ale tylko troszkę;). Mamy następującą ochronę: $100 000 za uszczerbek na zdrowiu lub śmierć osoby poszkodowanej, ale nie więcej niż 300.000$ na jeden accident. Uszkodzenie mienia osób trzecich mamy chronione do 50.000. Plus ubezpieczenie auta z wypożyczalni, plus ochrona naszego auta podczas kraksy lub innego zniszczenia czy kradzieży. Plus assistance, jakby Toyka odmówiła współpracy na drodze. Jest to całkiem bogaty pakiet. Za ubezpieczenie płacimy 114$ miesięcznie. Nasz broker ubezpieczył nas w firmie Mercury, wcześniejsze samochody ubezpieczalismy w Geico i State Farm.

Przykład 2
Nasi znajomi przeprowadzili się do Stanów kilka miesięcy temu. 
Kupili samochód, zanim wyrobili kalifornijską driving licence. 
Jeżdżą 10-letnim autem, za ok. 3000$. 
Mają podobny staż za kółkiem i wykupili taką samą ochronę jak my. 
Płacą 140$/m-c. Mają ubezpieczenie w Progressive (nie wymagali amerykańskiego prawa jazdy).


source: www.seecrazy.com
Domyślam się, że post nie wyczerpuje tematu, ale może choć trochę rozjaśni kwestie ubezpieczania aut w USA. Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi wzbogacające wątek.

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com