17.12.2014

Nasz TOP10 zimowych piosenek made in USA

W tym zestawieniu nie będzie Wham! ani Mariah Carey.
To będą Święta made in America, w rytmie country. Z dużą dozą Seattle. Tak... Seattle wciąż ma się świetnie.
Enjoy.

1. Johnny Cash i jego świąteczna przypowieść "Christmas guest", Do namysłu.


4.12.2014

Mono Lake - podwodne muchy, 280 mln ton soli i Pink Floyd

   Zacznę nietypowo, bo od podziękowań, dla tych kilkunastu tysięcy osób, które co miesiąc czytają bloga. Gdyby nie Wy, po wycieczce nad Mono Lake, utrwaliłoby się ono w mojej pamięci jako piękne jezioro z ciekawymi skałkami. Trochę mało jak na wpis, prawda? Więc czytam wszystkie tabliczki na ścieżkach edukacyjnych, zgłębiam przewodniki, szperam w sieci, wszystko po to, by przekazać Wam coś więcej niż tylko widok wody i skał. Uczę się przy tym bardzo dużo i właśnie za to Wam dziękuję, jesteście dla mnie najlepsza motywacją!

14.10.2014

San Antonio czyli odrobina Meksyku w Teksasie




San Antonio, ze swoim milionem i 400 tysiącami mieszkańców, jest jednym z największych miast USA. Co więcej, od kilkunastu lat jest w ścisłej czołówce miast, które rozrastają się najszybciej. Za ten przyrost naturalny w dużej mierze odpowiadają Latynosi, którzy stanowią 2/3 populacji San Antonio (stąd tytuł posta). Podwaliny pod miasto, takim jakie dziś je widzimy, położyli Hiszpanie oraz chrześcijańscy misjonarze, którzy pojawili się tu pod koniec XVII wieku. Wybudowali tu 5 kościołów misyjnych, w tym najsławniejszą misję - Alamo. To dla tych kościołów przyjechaliśmy do San Antonio (zabytek w USA to raczej rzadkość:), choć samo miasto też okazało się bardzo malownicze. Zresztą oceńcie sami.

Kościelne ławki

3.10.2014

Gimmie more czyli jakie napiwki daje się w Stanach

Pope i John Wagner zostali aresztowani przez policję pod zarzutem kradzieży za niezapłacenie obowiązkowego napiwku w wysokości 18% (16$) po obiedzie w Lehigh Pub w Bethlehem, Pennsylvania. (źródło nbc-2.com)

Houston. Rodzina Marksów została uwięziona w restauracji La Fisherman, kiedy odmówiła zapłacenia doliczonego do rachunku 17% napiwku.  Wezwano policję. Rodzina kwestionowała jakość obsługi, wspominając, że kelnerzy byli nieuprzejmi, a w zamówieniu pojawiły się błędy. (źródło dailymail.co.uk)

San Francisco.37 letni mężczyzna został poturbowany przez taksówkarza, po tym jak wysiadł z pojazdu, nie zostawiając napiwku. Policja odradza wdawanie się w sprzeczki z taksówkarzami… (źródło huffingtonpost.com)


 source: http://pandawhale.com/

30.09.2014

Ile tak naprawdę kosztuje Zielona Karta?

   Pół żartem, pół serio – ten post piszę po to, by zniechęcić część z Was do brania udziału w loterii wizowej i tym samym zwiększenia szans osób wysoce zdeterminowanych (jak my;).

   Ponieważ sam udział w losowaniu jest darmowy, wiele osób bierze w nim udział kalkulując: a co mi tam, spróbuję, a nuż się uda.

  I czasem się udaje.

  I wtedy trzeba rozsupłać sakiewkę z pieniędzmi. Bo zielonej karty nie dostaniemy za darmo.

source: tumbir 

26.09.2014

Muzyczne podsumowanie lata 2014

Wróciliśmy do Kalifornii, wracamy też do naszych muzycznych podsumowań. 

1. MS MR  "Hurricane" staroć, ale usłyszałam ją pierwszy raz dopiero tego lata, więc zamieszczam, bo strasznie mnie porwał ten huragan!



23.09.2014

Jesień w Napa Valley - najpiękniejsza!

   Napa Valley, skąd pochodzi duża część doskonałych, kalifornijskich win, to kraina położona godzinę drogi na północ od San Francisco. 
   Choć patrząc na zdjęcia trudno w to uwierzyć, zostały one wykonane pod koniec listopada, kiedy w Polsce po złotej jesieni pozostaje już tylko mgliste wspomnienie. 
   Trzymałam te fotografie specjalnie na okazję pierwszego dnia jesieni, mojej ulubionej pory roku (także w polskim, zimnym, dżdżystym, listopadowym wydaniu).Wybraliśmy się tam na wine tasting, czyli objazd po winnicach, połączony z testowaniem lokalnych trunków. Podzieliliśmy się tak, że ja z wielkim poświęceniem wzięłam na siebie testowanie, a Tomek odpowiadał za objazd;) 
   Miłego oglądania!

19.09.2014

Na krawędzi Wielkich Równin - Badlands

Badlands to jeden z moich ulubionych kawałków Bruce'a Springsteen'a. Dlatego kiedy ruszyliśmy w naszą dwumiesięczną podróż po Ameryce, wiedziałam jedno. Choćbyśmy mieli nadłożyć setki mil drogi, muszę zobaczyć Badlands na własne oczy. Ten widok był wart każdego kilometra.


16.09.2014

Czym jest ObamaCare? I dlaczego Amerykanie jej nie chcą?

  ObamaCare, najprościej rzecz ujmując, to reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych, wymuszająca na rezydentach USA posiadanie ubezpieczenia. 
Proste? 
Logiczne? 
Dobre? 
Tak, tak i jeszcze raz tak. 
O co więc tyle szumu???

source: www.veckorevyn.com

10.09.2014

Szukajcie, a znajdziecie czyli jak wynająć mieszkanie w Californii, w Stanach Zjednoczonych

   Czy wynajęcie mieszkania w Stanach Zjednoczonych to road through hell czy raczej piece of cake, bułka z masłem? Prawda leży gdzieś pośrodku, poniekąd w zasobności portfela, a w dużej mierze w naszej umiejętności do kompromisu i cierpliwości. Dla nas kompromis to taka niefajna sytuacja, kiedy nikt nie jest do końca zadowolony, szukaliśmy więc uparcie tego jednego, jedynego gniazdka. Cierpliwość nasza została wreszcie nagrodzona.


21.08.2014

Czas zatrzymał się w Taos Pueblo


Dziś mamy dla Was garść fotografii z naszego wypadu do najstarszego blokowiska Ameryki. Czyli przenosimy się na chwilę do Nowego Meksyku, w okolice Santa Fe. (Jesteśmy w USA, więc półtorej godziny jazdy samochodem dzielące Santa Fe od Taos to wciąż jego okolice:)
Taos Pueblo jest najdłużej zamieszkałą osadą w Stanach. Obecnie w jego murach mieszka permanentnie 150 osób, kolejnych 1900 zamieszkuje nowsze, nowoczesne zabudowania, na liczącej prawie 100 tys. akrów ziemi Indian Pueblo. 

7.08.2014

Ceny w Kalifornii, w Stanach Zjednoczonych, w 2014 r.

Wpisy o kosztach życia w Stanach Zjednoczonych cieszą się niesłabnącą popularnością, pomyślałam więc, że najwyższy czas na aktualizację. Poza cenami najmu nie zauważyłam jakichś znaczących różnic, zresztą porównajcie sami.



1.08.2014

Gdzie byliśmy, jak nas nie było, czyli co to jest "expat curve"

   Ci z Was, którzy regularnie, choć wirtualnie, towarzyszyli nam podczas naszego pobytu w Stanach, między 2010, a 2012 rokiem, z pewnością zauważyli, że przez ostatnie dwa lata nasza aktywność na blogu prawie zanikła. Nie jest tak, że nie było o czym pisać, bo materiału starczyłoby na rok regularnych postów. Po prostu było mi szalenie trudno, siedząc w szarej Łodzi, wracać myślami do „lepszych czasów”.
Ten post trafił na łamy chicagowskiego Nowego Dziennika

   Tysiące osób wyemigrowały z Polski w ostatniej dekadzie, a mimo to w internecie można znaleźć niewiele informacji na temat trudności w zaadaptowaniu się do nowych warunków, po wyemigrowaniu z kraju, a już prawie zupełnie nic na temat depresji towarzyszącej powrotom. Wiem, bo szukałam, bo potrzebowałam.

26.05.2014

Konkurs Autostopem przez życie


W ostatnie poniedziałek maja obchodzony jest w USA Memorial Day, a jak wiecie, amerykańskie święta są dla nas pretekstem do wręczenia Wam upominku. 

Tym razem, dzięki Monoloco i Autostopem przez życiemamy dla Was egzemplarz bestsellerowej książki Przemka Skokowskiego!!! 

Zasady są super proste. W skrócie 3xLIKE:

1. Polubić nasz facebookowy profil Zawsze w drodze 



Egzemplarz trafi do jednej z osób, która spełni powyższe 3 warunki. Czas do końca miesiąca, wynik podam w niedzielę. Powodzenia!!!

Szczegółowy regulamin 

6.05.2014

Nicsięniedzianie kusi - "Zapiski na biletach" Michała Olszewskiego

Michał Olszewski
Zapiski na biletach
seria terra incognita
WAB 2010

Zanim rozpłynę się w nieskończonych i zasłużonych zachwytach na tą książką, odradzę ją Wam jeśli
a) lubicie wartką akcję, odpowiednie tempo zdarzeń, fabułę, która zmierza do puenty i celu,
b) jesteście zaślepieni miłością do Ojczyzny, widzicie polską szklankę zawsze do połowy pełną, dookoła postęp, rozmach i nowoczesność.

Jeśli wybraliście odpowiedź a lub b, odpuście sobie lekturę, rozminiecie się z Autorem. Szkoda waszego czasu i szkoda tej genialnej książki. Myślę, że spodoba się fanom twórczości Olgi Tokarczuk i skandynawskiego kina w rodzaju Noi Albinoi.

Lubię recenzję podeprzeć jakimś trafnym cytatem. Dlatego podczas czytania mam brzydki nawyk zaginania rogu strony, gdzie taką zgrabną perełkę ustrzelę. Patrzę na mój egzemplarz książki Michała Olszewskiego, pozaginany podwójnie, rożki górne i dolne. Co tu wybrać.

"Zgubiłem się po raz kolejny, bo przed oczami miałem ubiegłe dwa dni z niebem koloru betonowej wylewki, dni jak bryły żelbetu, w których nieporadnie wyrzeźbiono równiny krajobrazu".

W domu czytamy sobie na głos przed zaśnięciem. Tzn. ja poczytuję, Tomi słucha. Podczas lektury "Zapisków..." odpływał po pierwszym akapicie. Ale nie dlatego, że książka jest nudna. Słowa w niej mają swój własny rytm, jednostajny, nieprzerywany nagłymi zwrotami akcji, kołyszą do bezbarwnych, rozmytych snów. 

"Betonowe nabrzeże popękane od starości, czerwona cegła z rozbiórek poniemieckich domów pod wodą. Cyganie obozujący na trawnikach, zapach smażonych płotek. Pijacy (...). Bura, nieprzyjazna woda, szlam, niedaleko budyneczek przepompowni, która wpychała ścieki bezpośrednio pod jezioro. Lód".

W poezji uwielbiam to, że w każdej chwili mogę sięgnąć po dowolny tom, otworzyć na chybił trafił, przeczytać, zachwycić się zamkniętą całością, ograniczoną do jednej kartki papieru i odłożyć, zaspokoiwszy głód pięknych słów. Niewiele jest podróżniczej prozy, którą da się czytać jak poezję. Do głowy przychodzą mi moje ukochane Lapidaria Kapuścińskiego. Teraz dołączyłam do nich "Zapiski...". 

Michał Olszewski przemierza Polskę podmiejskimi pociągami, pekaesem, autostopem. W krótkich rozdziałach podtyka nam pejzaże widziane zza brudnej szyby. Wydobywa subtelne piękno z brzydoty małych miasteczek, z szarości blokowisk, z zatęchłych barów. To w większości nie są turystyczne rewiry, nie znajdziecie tu zachwytów nad pięknem Tatr czy klifami w Jastrzębiej Górze. To są trasy dla uważnych i gotowych na kolejny stopień wtajemniczenia. 

"Przekonuję więc sam siebie, że takie wyprawy mają sens.Że intensywne uczestnictwo w (...) jeździe przez Kraków-Płaszów przynosi równie dużo pożytku co zwiedzanie Tadż Mahal, a myjnia bezdotykowa pod Łomżą prowokuje do wędrówki intelektualnej równie wymagającej co katedry Tuluzy. Udaje mi się coraz lepiej".

Ironia, cierpkie poczucie humoru i sarkazm. Bez nich nie ma dla mnie książki idealnej. Tutaj składniki te dozowane są umiejętnie i z wyczuciem. Autor bawi się słowami, wyławiając z krajobrazu polskie, językowe koszmarki, jak dworcowy napis "Tłuszcz przeprasza za debili" czy "Zakłady mięsne Exodus". Ile razy sama miałam zamiar zacząć prowadzić podobne notatki, zanim wszystko przykryje jednostajny beżyk świeżej farby i takie same w całym kraju szyldy żabo-biedronek.

"Ten świat właśnie ma się ku końcowi i nie ma powodu, by dramatyzować. Takie są podobno prawidła rozwoju. Oto pragmatyczny koniec prywatnego pejzażu: obwodnica, wysypisko śmieci, stacja benzynowa. Noc nareszcie oswojona".

I jeszcze fotografie. Czarno-białe, Szarość na szarym tle. Ubytki, braki, niedociągnięcia. Bardzo mało optymizmu. Cudne. 
A jednak nikt, moim zdaniem, od dawna tak pięknie o Polsce nie pisał. Tyle w tych słowach czułości i wyrozumiałości. Nic bym w tej książce nie zmieniła, ani jednego słowa.  

Jak zauważa w notce umieszczonej na tylnej stronie okładki K. Masłoń z Rzeczpospolitej, proza Michała Olszewskiego jest "artystycznie doskonała, formalnie nienaganna, a tematycznie niesłychanie istotna". Nic dodać, nic ująć. Dla mnie mistrzostwo, bo jak pisał Stanisław Grochowiak:

"Wolę brzydotę
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać

Ona ukleja najbogatsze formy..."

1.04.2014

Kara Boska na ratunek! Wymienię drogę na lekarstwa!

Dzisiejszy post będzie dość nietypowy, ale jego skutki mogą zdziałać cuda... A to wszystko za sprawą (o ironio!) Kary Boskiej, czyli naszej drogiej Kariny.

Poraz pierwszy pokarani zostaliśmy na Islandii, kiedy to bohaterka tego posta namierzyła nas podążając za postami na fanpagu. Po pierwszych 15 minutach spotkania przy kawie, wiedzieliśmy, że Karina to osoba, z którą można by się było wybrać w niejedną podróż.

I stało się! Dziś Kara zrobiła pierwszy krok (i wiele następnych) z 200 km trasy na rzecz chorych dzieci!

Będziemy Ją i Jej akcje wspierać z całych sił:

http://www.siepomaga.pl/r/kawalekdrogi

Dalej to Karina opowiada swoją historię:

Wymienię drogę na lekarstwa
 
Ta historia ma start, rozwinięcie i metę, ale wszystko po kolei. Najpierw o celu, bo warto o nim powiedzieć zanim zdecydujesz się wyruszyć ze mną w drogę. Idę w świecką pielgrzymkę do Wrocławia, a swoją drogę odsprzedam i wymienię na lekarstwa dla podopiecznych fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”. Gdyby to było ogłoszenie w gazecie sformułowałabym je tak: AAAA Wymienię kilometry na lekarstwa. Po co idę do Wrocławia? Chcę iść prosto przed siebie, myśleć o swoim życiu, a mówić o życiu tych, którzy mają pod górkę.

FALSTART
 
Jeszcze parę miesięcy temu byłam przekonana, że wszystko na tej planecie zależy ode mnie, a to jak wygląda moje życie jest efektem tego, jak je zaplanuje. Wydawało mi się, że jeśli będę punkt po punkcie realizować swój projekt, to na pewno dotrę do celu. Myślałam o tym, jak ludzie, których cenię zapracowali na swój sukces. Porównywałam się z tymi, którym się powiodło i zastanawiałam się, co zrobić, aby tam dojść. W zależności od dnia myślałam o nich z zazdrością lub podziwem.

START
 
I przyszedł taki dzień, jak to w każdej historyjce bywa, że zostałam wysłana na inną planetę, a dokładnie do czarnej dziury. Kiedy z niej wróciłam (a może dalej tam jeszcze jestem?) wszystko w mojej głowie się wyzerowało. Zaczęłam myśleć prościej i porównywać się do tych, dla których sukcesem jest przeżycie kolejnego dnia. Skąd oni się tu wszyscy wzięli? Czemu wcześniej ich nie zauważałam? Miałam trochę więcej czasu, aby się nad tym wszystkim zastanowić, bo jak się domyślasz, w czarnej dziurze nie ma za dużo rozrywek.
Pomyślałam sobie, że oprócz współczucia mam dla nich tylko parę lajków na Facebooku. Hasło „chore dzieci” stało się dla mnie tak przezroczyste, że mogłam przez nie oglądać seriale. Wrzucone gdzieś między kotki było tylko kolejnym obrazkiem w internecie. Tłumaczyłam sobie, że jak będę kiedyś bogata, to oddam im część pieniędzy. Że sławne osoby mogą organizować zbiórki, bo im łatwiej uzbierać pieniądze.

Powiedzmy, że ROZWINIĘCIE
 
Postanowiłam udać się w świecką pielgrzymkę do Wrocławia. Będę szła z Jastrzębia Zdroju do Wrocławia przez Rybnik, Kędzierzyn, Krapkowice, Opole, Brzeg i Oławę. Wierzę, że bycie w drodze zmienia nas, leczy i wzbogaca. Drogę, którą zdobędę w tym czasie będę odsprzedawać od razu. Wystarczy, że wpłacisz datek na konto fundacji, a jej kawałek należy do Ciebie na zawsze. Po wpłacie ukaże Ci się mój numer telefonu, na który możesz zadzwonić lub napisać, a ja powiem Ci, gdzie jestem i który kawałek drogi trafił w Twoje posiadanie. Na Twoje życzenie oznaczę dane miejsce kredą, kwiatkiem lub zrobię zdjęcie. Idzie wiosna – kup dziewczynie kawałek drogi, a będzie Twoja aż do zimy! Mam do rozdanie 200 km, więc dla wszystkich starczy miejsca.

META
 
Ta część zależy ode mnie, ale także od Ciebie. Nie wiem, czy uda mi się dotrzeć do celu. A Ty? Czy zechcesz wymienić moje skromne kawałki asfaltu na polską walutę. Obliczyłam, że powinnam tam dojść w tydzień, ale dla bezpieczeństwa ustawiłam akcję na dwa tygodnie.
Całą trasę będę relacjonować tutaj. Odsyłam do fanpage’a oraz strony Fundacji "Na Ratunek" - tam możecie zapoznać się z ich działalnością.

Będę wdzięczna za podanie informacji dalej! Mam bardzo zróżnicowaną ofertę, a lekarstwa są niesprawiedliwie drogie.


KARINA! Życzymy wytrwałości i osiągnięcia celu po stokroć!

Happiness is the road!

Tomek & Magda & Karina!
 

5.03.2014

Na czasie - rozmowy polsko-rosyjskie albo jak zaoszczędzić na biletach

Postanowiłam uporać się wreszcie z posegregowaniem całej zawartości skrzynki na odpowiednie foldery (niech żyje prokrastynacja!) i nasza przyjaciółka N., obywatelka Rosji, mieszkanka NYC zasłużyła sobie na osobną wirtualną szufladkę. 

Trafił do niej między innymi taki mail - instrukcja na czas naszego pobytu w Moskwie - który niezmiennie wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Mam nadzieję, że na waszej także no i możecie oczywiście skorzystać z porady praktycznej;)

N. (US - New York) 23:01
Ceny biletów do muzeów i atrakcji turystycznych w Moskwie 
Tickets to attractions for foreign tourists are very expensive - can be $50 I think, or maybe even more
so in relation to the tickets - you will have to pretend that you are Russians
:)
learn how to say "give me two tickets in Russian"
then the prices would be much less
$5-$10 I think
that should be it, right?

Tomasz (PL - Lodz) 23:04
i think so:)

N. (US - New York) 23:05
how do you say "two tickets, please" in Polish?
type it up - I'll be able to read

Tomasz (PL - Lodz) 23:06
poprosze bilet

N. (US - New York) 23:08
ok, you can be rude as Russian please is something ridiculous
just say "dva bileta"
and you have your $40 savings per day
;)

Tomasz (PL - Lodz) 23:09
no pieknie

N. (US - New York) 23:11
:)

Tomasz (PL - Lodz) 23:12
dva bileta sounds so good!
dva bileta dawaj!

N. (US - New York) 23:33
this is way too rude:)))

Pamiętajcie, Rosja to znacznie, znacznie więcej niż Putin. Że piękne miasta, cudowna literatura i niesamowita przyroda to oczywiste dla wszystkich. Ale to także absolutnie fantastyczni ludzie! Tak gościnni, że wiele moglibyśmy się od nich nauczyć. Za tą czasem szorstką, niedostępną fasadą najczęściej skrywają się pokłady serdeczności. Żeby wspomnieć tylko o znajomej naszych przyjaciół, która nie znając nas, oddała nam do dyspozycji swój apartament na tydzień, ich babci, która opuściła swoje mieszkanie na czas naszego pobytu, żebyśmy czuli się komfortowo (!!!), sąsiadce, która przybiegła z całym garnkiem młotków i śrubokrętów, kiedy zatrzasnęliśmy drzwi i nie mogliśmy wejść do mieszkania czy ostatnio, na lotnisku w Moskwie, pani Ninie, która uratowała nam podróż, cudem upychając naszą trójkę w innym samolocie, żebyśmy zdążyli na transfer w Bangkoku. 
Polityka swoje, a my bądźmy sobie przyjaciółmi.

Jak zaoszczędzić na biletach w Moskwie w Rosji

16.02.2014

Konkurs na Walentynki (spóźniony:)

No to pięknie.... Miał być konkurs na Walentynki, a ja przez to całe plażowanie na śmierć o nim zapomniałam. I nikt nie przypomniał! Tak więc z lekkim poślizgiem startujemy. 
Co zrobić, żeby wpaść do maszyny losującej:
1. Polubić na facebooku profil Zawsze w drodze
2. Polubić na facebooku profil sponsora nagród cześć
3. Przesłać na naszego maila zawszewdrodze@gmail.com odpowiedź na pytanie: kto jest autorem obrazka, który zdobi konkursowe torby?
Na poprawne odpowiedzi czekamy przez tydzień czyli do 22.02 do północy.

Do wygrania są 3 płócienne torby I  NY
Powodzenia!


6.02.2014

Podsumowanie reklam Super Bowl 2014 Commercials :)

Każdego roku nadchodzi ten dzień, kiedy całe rodziny, grupy przyjaciół, a czasem nawet przypadkowo spotykające się w jednym miejscu osoby zbierają się przed telewizorem (często nowo zakupionym właśnie z okazji tego wydarzenia) by oglądać wielki finał National Football League = Super Bowl.
 
Tony przekąsek i baseny olimpijskie napoji i piwa znikają z półek sklepowych. Dekoracje, gadżety, wszystko co się nawinie w barwach przeciwnych drużyn wypełnia amerykańskie ulice i domy.
 
W tym roku - 2 lutego 2014 zmierzyły się Seattle Seahawks i Denver Broncos. Drużyna ze stolicy Grunge ujarzmiła Koniki 43 do 8.
 
Football to jeden z tych sportów, które stanowią świetny temat na amerykański film, ale jakoś kiedy przyszło do mieszkania w USA nie mogłem dać się temu ponieść.
 
Ale jak pewnie sami się domyślacie ten post będzie o czym innym. Super Bowl to telewizyjne show, wyreżyserowane do tego stopnia, że nawet Red Hot Chili Peppers, którzy w ciągu 31 lat zagrali 3 razy z playbacku, musięli ugiąć się pod warunkami NFL i przygotować muzykę przed występem. Za wielkim show idą wielkie pieniądze reklamodawców. Najdroższy czas antenowy na świecie to czas między kwartami meczu.
 
Jeśli ktoś nie ma czasu i chęci na obejrzenie wszystkich reklam na www.superbowl.com to ja zamieszczam mój subiektywny wybór najciekawszych.
 
Zaczynamy od ciekawej i zabawnej reklamy "Bud Light - Up For Whatever", która została podzielona na 2 części. Fabuła jest prosta: Pani przy obecności ukrytej kamery proponuje przypadkowemu Panu piwo i pyta czy jeśli da mu je za free to jest gotowy na przyjęcie wszystkiego innego co go dziś czeka. Punkt kulminacyjny dla mnie to deathmatch w ping-ponga z Arnoldem Schwarzenegerem.


Kolejna fajna reklama to Maserati "Now we strike". W ogóle uważam, że reklamy samochodów podczas Superbowl są bardzo dobre. Zawsze jest etos, symbolika, odwołanie do amerykańskiej tradycji i dumy. Jakby FSO reklamowało tak Polonezy to jeździły by teraz po niemieckich autostradach. W roli głównej Quvenzhane Wallis znana z "Bestii południowych krain".


 
Zawsze byłem fanem reklam Doritos. Błyskotliwe i z humorem.


Wątek społeczny - wspierania osób walczących z rakiem poruszył Chevrolette
 


Kolejną zabawną reklamą okazał się być CarMax. Wielki plus za klaszczący pomnik i misia.


Toyota zatrudniła do reklamy Terrego Crewsa i Muppety.


Axe zwróciło uwagę na siłę miłości w świecie pełnym wojen...


O bezpieczeństwie w samochodach Hondy opowiedział Bruce Willis = ukochany mojej Teściowej


Komplet amerykańskich symboli, dumy i odwołań do tradycji zmontował Chrysler. W rolach głównych Bob Dylan!


 
Duch jedności narodowej pokazała "NFL - Together We Make Football"


Coca Cola zaśpiwała "America the Beautiful" w klilu językach pokazując mix kulturowy.



 Spodobała mi się także reklama Microsoftu... Technology has the power to unite us!


 
Poza tym pojawiło się: Nowy kawałek U2! Goła klata (i nie tylko) Davida Beckhama - coś dla Pań! Ekipa z Pełnej Chaty, reklamy filmów i wiele innych.
 
Teraz czekamy, aż reklamodawcy zgłoszą się do nas z czekami na miliony dolarów za emisje tych reklam na naszym blogu :)
 
Która reklama Wam się podoba najbardziej?
 
czekam na wypowiedzi i komentarze!

Tomi.

25.01.2014

Książka z drogą w tytule XVIII "Hartland. Pieszo przez Amerykę" Wolfgang Büscher

Hartland. Pieszo przez Amerykę
Wolfgang Büscher
Wydawnictwo Czarne 2013



Dla Wolfganga Büschera ta książka i tego typu wyprawa to nie pierwszyzna. Wcześniej wędrował już przez Niemcy, oraz z Berlina do Rosji. Tym razem zmienia kontynent i startując na zaśnieżonym pograniczu Kanady i USA rozpoczyna swoją podróż, która ma się zakończyć na upalnym południu Stanów Zjednoczonych, na granicy z Meksykiem. Tyle, jeśli chodzi o fabułę w wielkim skrócie. Od razu uprzedzam, że jeśli komuś marzy się podobne przedsięwzięcie i chciałby potraktować Hartland, jako swego rodzaju know-how, to może się rozczarować. Autor często „oszukuje” i czytając książkę, ma się wrażenie, że zbyt wiele się nie nachodził. Tu złapie stopa, tam zatrudni się jako kierowca… Ale chyba nie o to chodzi w tej pozycji. W moim odczuciu, to nie jest książka podróżnicza. Podzieliłabym ją na dwa oddzielne wątki tematyczne. Pierwszy z nich sięga do – nie zawsze bajkowej, jak Pocahontas- historii dzisiejszego mocarstwa. Ta warstwa Hartlandu jest bardzo dobra. Ciekawostki i popularne fakty podane są w przystępny i interesujący dla Czytelnika sposób. 
   Druga warstwa, to emocje autora, towarzyszące mu podczas „wędrówki”. Büscher jest nieufny. Wymyka się z hoteli o świcie, irytują go pozdrowienia zasłyszane po drodze, denerwuje się widząc w jednym z barów fotografię amerykańskich lotników przy B-17. „To nie był mój festyn” stwierdza i wychodzi, Jednocześnie zafascynowany krajem prze naprzód i podkreśla, że „Ameryka jest wielką, największą opowieścią naszych czasów”. Przyznam, że gdybym nie żyła w Stanach, nie przejechała przez kilkadziesiąt z nich, to po lekturze Hartlandu Ameryka jawiłaby mi się jako dziki kraj. Taki, gdzie możesz zamarznąć tuż przy drodze, nieopodal czyjegoś domu, gdzie perfidny celnik tylko czeka na okazję, by uprzykrzyć ci życie, gdzie z powodu braku moteli musisz spać w ruderach domostw, owianych złą sławą, gdzie ludzie najpierw zaproszą Cię na kawę, a potem będą mierzyć z broni w tył twej głowy, patrząc jak oddalasz się z ich posiadłości. Powiało grozą, prawda? 
    Tłumaczę sobie to niezwykle (i niezwykłe) emocjonalne podejście uznanego wszakże Autora, klimatem terenów, przez które wiodła jego trasa. Bezkresne równiny, czy to pokryte śniegiem, trawą czy piachem, różnie mogą działać na ludzka psychikę. Mogą też pewnie przytłaczać i wyzwalać paranoję...
  Gorąco namawiam do lektury, szczególnie tych, którzy mogą porównać własne doświadczenia z podróży po interiorze USA, do doświadczeń Wolfganga Büschera. Jestem bardzo ciekawa, czy macie podobne do moich odczucia. A tych, którzy wyobrażenia o Stanach mają wciąż nieskażone doświadczeniami namawiam, dajcie się ponieść mrocznym klimatom siedzącym w głowie Autora, ale nie dajcie się zwieść, w Stanach nie na każdym rogu czeka na nas Bates Motel;) 


14.01.2014

Wieczorna Ceremonia Świateł pod Mount Rushmore

   W ostatnim poście zabraliśmy Was pod jedną z najbardziej symbolicznych gór w USA - Mount Rushmore.
   Zachęcam nie tylko do oglądania rzeźb w trakcie dnia, ale też do pojawienia się w kompleksie po zmroku kiedy to w okresie od połowy maja do końca września odbywa się Evening Lighting Ceremony. W pozostałą część roku twarze prezydentów podświetlone są przez ok. 30 minut po zmroku.
Dokładne godziny otwarcia i inne kluczowe informacje znajdziecie na stronie Mount Rushmore National Memorial.

   Co zatem dzieje się podczas takiej ceremonii?

4.01.2014

Twarzą w twarz z Mount Rushmore




 Wracamy na naszą trasę. Ostatnio zabraliśmy Was do Custer State Park i jechaliśmy Needles Highway, gdzie przeciskaliśmy się przez wąskie tunele wydrążone w skałach. Nadal podróżujemy po Południowej Dakocie. Jedziemy do jednego z najbardziej charakterystycznych miejsc-symboli w Stanach. Mount Rushmore, na zboczach której w latach 1927-41 przy pomocy dynamitu, kilofów, młotów i ciężkiego sprzętu zostały wyrzeźbione głowy czterech prezydentów USA.

1.01.2014

Noworoczny konkurs z Wydawnictwem Czarne


Żeby dobrze zacząć rok 2014 mamy dla Was kolejną niespodziankę, ponownie od Wydawnictwa Czarne, które ufundowało nagrodę w postaci książki "Hartland Pieszo przez Amerykę" Wolfganga Buschera.

Tych, którym nie uda się wygrać tej lektury odsyłamy do internetowego sklepu Wydawnictwa Czarne. Lub strony informującej gdzie zakupić książki.


Co trzeba zrobić, by mieć szansę na wygraną??

1) Polubić nasz Fanpage (Zawsze w drodze) i post o konkursie na Facebooku,
2) Przesłać do nas maila na adres: zawszewdrodze@gmail.com, w którym podacie
miejsce w USA, które najbardziej chciałbyś/chciałabyś odwiedzić (miasto, park narodowy, może być nawet aktywność, macie pełną dowolność) wraz z krótkim uzasadnieniem dlaczego. 

Odpowiedzi na to pytanie będą dla nas pomocne przy tworzeniu dalszych postów na blogu. Nie ma dobrych i złych wskazań, choć będzie nam niezmiernie miło, jeśli wymyślicie coś innego niż Nowy Jork;)

Do dzieła!

Oczywiście im więcej osób tym większa zabawa, więc możecie udostępniać posta by Wasi znajomi mogli też wziąć udział w konkursie.


Zapraszamy także na fanpage Wydawnictwa Czarne na FB.


2 egzemplarze rozlosujemy wśród osób, które prawidłowo wypełnią zadanie konkursowe. Konkurs trwa do 7 stycznia 2014 do północy.



Powodzenia!!!

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com