Miało być tak pięknie, a jest jak zwykle.
2 lata spędzone w Kalifornii uśpiły moją czujność względem urzędów, urzędników i w ogóle wszystkiego. Więc zapewnienia Miłego Pana z łódzkiego Wydziału Praw Jazdy i Rejestracji Pojazdów, w sprawie procedury wyrobienia polskiego prawa jazdy na podstawie kalifornijskiego, wzięłam za pewnik i dobrą monetę. A brzmiały one tak: Musi pani wnieść opłatę za egzamin teoretyczny, zdać go, wypełnić formularz i czekać na wydanie dokumentu.
-To tyle? zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak! odpowiedział Przesympatyczny Pan z szerokim uśmiechem.
Ale zacznijmy od początku. Dopóki mieszkaliśmy w Polsce, nie chciałam i nie potrzebowałam prawa jazdy. Zdecydowanie bliższy jest mi rower. Ale w Stanach, szczególnie na zachodnim wybrzeżu, nie da się funkcjonować bez samochodu, więc chcąc nie chcąc prawko zrobiłam. Znalazłam w sieci informację, że takie amerykańskie prawo jazdy bez problemu można w kraju "przerobić" na polskie. Problemy, jak się okazało są i to niemałe.
Zadzwoniliśmy dziś do w/w urzędu, by dowiedzieć się, czy na egzamin z teorii mogę umówić się przez telefon, czy też muszę się zjawić osobiście. Przy okazji postanowiliśmy potwierdzić uzyskane wcześniej info dot. procedur. No i się dowiedzieliśmy. I ręce nam opadły. Od czego by tu zacząć...
1. Posiadając amerykańskie prawo jazdy nie mogę prowadzić samochodu w Polsce (do tego potrzebne jest specjalne amerykańskie-międzynarodowe prawko, wyróbcie je sobie w waszym DMV przed powrotem do Pl).
2. Wystąpić o polskie prawo jazdy mogę dopiero po upływie pół roku od powrotu do kraju. Inaczej mówiąc, nie posiadając międzynarodowego dokumentu, przynajmniej przez pół roku jestem uziemiona.
3. Po 6 miesiącach spędzonych w Polsce mogę zacząć całą procedurę. A właściwie nie ja, tylko Urząd. To jest moja ulubiona część:
4. Wydział Praw Jazdy na mój wniosek występuje do DMV (Department of Motor Vehicles), który wydał mój aktualny dokument z prośbą, o potwierdzenie danych itp itd i czeka na odpowiedź...
5. i czeka...
6. i czeka...
7. Jak, z rozbrajającą szczerością, mnie poinformowano, ściągalność tego typu dokumentów wynosi 0% (ciekawe czemu... pomyślmy... hmmm.... może np dlatego, że za wydanie takiego dokumentu trzeba uiścić opłatę w wysokości bodajże 15$ i przelać ją z amerykańskiego konta? Tak, to może być to).
8. Po bliżej nieokreślonym czasie oczekiwania Pan Kierownik daje mi zielone światło, żebym sama się o taki kwitek wystarała. Mimo iż od początku wiadomo, że oni sami go nie załatwią, nie mogę zacząć się o niego ubiegać wcześniej. Były przypadki, jak nas poinformowano, odrzucania takich wniosków z datą wcześniejszą niż zgoda urzędu, także nie wchodzi w grę załatwienie dokumentu w Stanach i przywiezienie go do Pl.
9. Wysyłam do DMV prośbę, płacę i czekam. W tym czasie nie mogę zlikwidować amerykańskiego konta którego utrzymanie kosztuje nas 20$/m-c. A cała procedura może trwać wówczas już prawie rok.
10. Kiedy otrzymam dokumenty, zanoszę je, a także kalifornijskie prawko do tłumacza przysięgłego. Płacę.
11. Dopiero wówczas mogę zapisać się na egzamin.
12. Teraz moja druga ulubiona część: otrzymując krajowe prawko muszę oddać to ze Stanów. Wg polskiego prawa nie mogę mieć 2 dokumentów wydanych na podstawie 1 egzaminu. Albo albo. Problem w tym, że w Stanach nie uznają naszego prawka, zarówno krajowego jak i międzynarodowego. Czyli jeśli wrócę do Stanów (jako rezydentka, nie turystka), nie będę mogła teoretycznie prowadzić samochodu. Od nowa trzeba będzie powtórzyć całą procedurę. Pani z Wydziału uprzedziła mnie także, że z dniem 19.01.2013 ustawa się zmienia i być może to wszystko co właśnie mi powiedziała nie będzie już miało zastosowania.
Jest oczywiście "prosty" sposób jak tego wszystkiego uniknąć. Zapisać się na kurs, a następnie zdać egzamin z teorii i praktyki...
Stay tuned, the battle has just begun...
cdn...
O tym jak wygląda procedura zdawania prawa jazdy w USA pisaliśmy tutaj.
O kosztach eksploatacji i kulturze samochodowej pisaliśmy w tym miejscu.