20.03.2012

Wiosna, lato, jesień i... znów wiosna

Wiecie, jak to jest, rozpieszczeni ludzie stają się niewdzięczni, albo bardziej swojsko rzecz ujmując, jak się ma za dobrze, to się w d... przewraca:) Kiedyś już Wam wspominałam, że w południowej Kalifornii mamy dwie pory roku, dzień i noc. Koniec. Przez, powiedzmy, 340 dni w roku świeci słońce, po niebieskim niebie przemykają małe, białe obłoczki, temperatura oscyluje między 20, a 30'C. Wieczna wiosna. Więc jak tylko zobaczyłam prognozy pogody na weekend, które zapowiadały 3 dni ulew, aż podskoczyłam z radości! Oczyma wyobraźni widziałam siebie owiniętą kocem, z kubkiem gorącej kawy, czytającą moje ulubione gazetki, które przysłała mi Klaudia (dzięki, dzięki, dzięki:). No i faktycznie, w sobotę zaliczyliśmy solidne oberwanie chmury. Mogłam założyć moje pokryte kurzem kaloszo-trampki, przeskakiwać kałuże w biegu do samochodu, w sklepach wystawiono specjalne torebki-pokrowce dla klientów, którzy wyciągnęli swoje zapomniane parasole, a ludzie przypomnieli sobie ze zdziwieniem, że wycieraczki służą nie tylko do mycia szyb w aucie. Święto. Niestety pod wieczór chmury się rozpłynęły i znów było jak zwykle. Jak mawia Hank Moody, another sunny day in helLA. Więc chcąc nie chcąc, w niedzielę, zamiast koca, kawy i prasy był spacer, lody i wino. No ok, może być, nie jest to w końcu najgorsza z możliwych opcji:) A ja sobie chociaż, staropolskim obyczajem, ponarzekałam:)

Jak widzicie, Osiedle Pomarańczy to bardzo przyziemna nazwa.











Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com