Poszukując petroglifów w Dolinie Ognia
 |
Park Stanowy Valley of Fire w Nevadzie leży jedynie godzinę drogi od Las Vegas, także stanowi doskonała alternatywę i odskocznię, zanim spłuczemy się do reszty w jaskiniach hazardu. |
 |
Przyglądając się kolorystyce i formom jakie przybrały tutejsze skały, magicznie brzmiąca nazwa nagle wydaje się zupełnie oczywistą i jedyną z możliwych. |
 |
Słoń. Jedna z bardziej popularnych parkowych formacji skalnych |
 |
A tu już "ule" |
 |
To zdjęcie widzieliście już na fb. Bardzo je lubię. Doskonale pokazuje amerykańskie podejście do oznaczania w terenie szlaków. Nie ma tak jak w Pl, że co kilkadziesiąt metrów mamy szlaczek na drzewie. Szlak jest gdzieś tam i dalej bracie radź sobie sam:) |
 |
A na szlaku piękne, kameralne kaniony |
 |
Ścięgna na powierzchni Ziemi |
 |
No dobra, ale do rzeczy. Ludzie przyjeżdżają do Valley of Fire, by oglądać, liczące wg różnych źródeł, od 1500 do 3000 lat petroglify, czyli rysunki naskalne pozostawione przez dawne plemiona Indian. |
 |
Tak więc głowa do góry i szukamy! |
 |
Rysunki były niemal wszędzie. |
 |
Praktycznie na wyciągnięcie ręki. I choć w kilku miejscach można było dostrzec jakieś współczesne bazgroły, to generalnie byłam pod wielkim wrażeniem, że nikt rysunków nie pomazał, nie zniszczył. Chciałabym, by w Polsce również ludzie potrafili tak się zachować:( |
 |
Tomi przygotowuje mistrzowską kolację. W mroźną noc na pustyni nic tak nie smakuje jak gorąca chińska zupka za 20 centów sztuka:) |
 |
A na koniec taka ciekawostka kulturowa. Widzicie ten autokar? Otóż to nie jest autokar tylko RV, mobil home czy jak tam chcecie, wakacyjny dom na kółkach. Z tyłu ma przyczepione dwa rowery i motor. A podróżuje nim ta para emerytów stojących przy budce strażnika. Wierzcie mi, to nie jest wyjątek, nie trafiliśmy tu na krezusów z Teksasu. To jest popularny sposób podróżowania wielu, wielu Amerykanów. Ehh, żeby tak kiedyś w Polsce.... Emeryci... Ehhh... wishful thinking... |