13.03.2012

Oldschoolowe oblicze Las Vegas. Fremont Street.


Większość podróżnych wpada do Vegas na 1, góra 2 dni. I trzyma się sławnego Stripa.
A tam wieeeelkie hotele-kasyna.
O ile dobrze pamiętam, 14 pasmowa droga dzieląca obie strony ulicy.
Utrudniająca swobodne spacerowanie.
Kanonada dźwięków, ogłupiające migotanie świateł.
Ręce wyciągane w naszą stronę.
Czasem proszące o pomoc, częściej podające wizytówki i foldery night clubów, dziewczyn do towarzystwa.
Sin City.
Podczas naszego drugiego pobytu w LV postanowiliśmy odwiedzić Muzeum Neonów, o którym pisaliśmy tutaj.
I tak trafiliśmy na Fremont Street.
Odnaleźliśmy Vegas z naszych wyobrażeń.
Dawne Vegas.
Niszowe.
Mniej komercyjne.
Lubimy.

Nad deptakiem rozpięto największy ponoć na świecie ekran. Wrażenie jest...hmmm...niezwykłe.
My vs. sloty. Zawsze na minusie:(
A oto regionalna atrakcja w iście amerykańskim stylu. Grill Atak Serca reklamuje się, że klienci ważący powyżej 350funtów (prawie 160kg) jedzą za darmo. Wewnątrz olbrzymia waga.
Każdy z gości zostaje ubrany w szpitalny fartuch- profilaktycznie. A atrakcyjne kelnerki, które pewnie niejednego pana przyprawiłyby o atak serca, roznoszą jedzenie "warte tego, by umrzeć"

Zabójcze menu. My, wegetarianie, mamy mdłości na sam widok poczwórnych bypassów...
 







Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com