3.12.2011

To już rok!

Dokładnie rok temu wylądowałam na lotnisku w Los Angeles. Był pogodny grudniowy wieczór, 15'C cieplej niż w Polsce, Pan Celnik przywitał nas słowami "Welcome home", wszyscy dookoła się uśmiechali, migały świąteczne dekoracje, palmy odcinały się na tle ciemniejącego nieba. Chyba będzie nam tu dobrze- pomyślałam. I tak też jest. Dobrze, nawet bardzo dobrze. Południowa Kalifornia to cudowne miejsce do życia. A mimo to, wciąż planujemy wrócić, bo, jak powiedział wielki poeta: "Do kraju tego (...) Tęskno mi, Panie..." Tomek Michniewicz pisał w Samsarze, że jeśli zbyt długo jest się w podróży, to pojawia się coś, co można nazwać efektem drzwi obrotowych, że już nie wiadomo, gdzie jest się u siebie, bardziej tu, czy bardziej tam. Strasznie się tego obawiam. Brak mi tu najbardziej więzi międzyludzkich, przyjaciół i rodziny. Czujemy się tu strasznie osamotnieni. Z drugiej strony, zastanawiamy się coraz częściej, czy mamy do czego/do kogo wracać. Kiedy odchodziłam z pracy, napisałam w farewellu, cytując Andersena: "Gdy podróżnik zostawia w tyle za sobą góry, po raz pierwszy widzi je w ich rzeczywistym kształcie - tak też jest z przyjaciółmi." Słowa te okazały się niestety prorocze. Maile, które początkowo sypały się obficie, stopniowo przestały przychodzić niemal w ogóle. Nie skarżę się, nie narzekam, rozumiem to poniekąd. Tylko coraz częściej zadajemy sobie pytanie, czy ktoś jeszcze tam na nas czeka?

W tym miejscu chciałabym gorąco podziękować Oldze i Gorzannie oraz naszym Mamom. Dzięki Wam nie tracimy kontaktu z polską rzeczywistością, jesteście najlepsze! 
To by było na tyle, oczywiście nie zatrzymujemy się, przed nami jeszcze kilka miesięcy american dream, zostańcie z nami, choćby wirtualnie.


Magda i Tomek



Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com