16.11.2011

Big Island- droga na północ wyspy

Znów wczesna pobudka i w drogę. Tym razem na północ wyspy.  Jadąc drogą nr 19 przecinamy rozległe pole lawowe, a na nim setki napisów poukładanych z białych kawałków rafy na czarnym, wulkanicznym podłożu.  Docieramy do ubóstwianego ponoć  przez gwiazdy miasteczka Waimea. Po zaopatrzeniu się w wyborną kawę jedziemy dalej, w stronę oceanu. Jesteśmy na północno wschodnim cyplu wyspy, pogoda jeszcze ładna, wietrznie, bardzo gorąco. Dojeżdżamy do Waipio Valley. Piękne miejsce. Z punktu widokowego wiedzie droga, przejezdna dla aut 4x4, na dno doliny i do najwyższych na wyspie wodospadów Hiilawe. Ale my z braku czasu, chęci i auta z napędem 4x4 rezygnujemy.
Po drodze mijamy szereg niewielkich miejscowości. W jednej z nich natrafiliśmy na uroczy cmentarz. Nie mogliśmy go ot tak zwyczajnie minąć.
 


W maleńkim Honokaa- tablica z kinowym repertuarem. Nostalgiczne cinema paradiso.

A poza tym łąki, łąki, łąki. W końcu te rejony to obszar największego w Stanach prywatnego Rancza Parkerów.

Jedziemy na drugą  stronę półwyspu do doliny Pololu. Tym razem nie odpuszczamy i dzielnie w tym niesamowitym skwarze schodzimy na sam dół doliny. Widok na błękitno-zielony, wyrastający prosto z morza szereg klifów jest bezcenny.  Jeden z najładniejszych jakie widziałam w życiu.

Wracamy przez małą miejscowość Kapa’au gdzie stoi oryginalny posąg Kamehamehy. Ten sam, który zatonął na Falklandach podczas transportu do Honolulu.

Drogą 270 zmierzamy na północ do Lapakahi SP. Na Hawajach dużą zaletą jest to, że większość  atrakcji jest darmowa, nigdzie też (poza Honolulu) nie musieliśmy zapłacić za parking. Nigdy bym się nie spodziewała, że taki dream destination jest wolny od nachalnej komercji i różnych niefajnych chwytów wymierzonych w turystów. W skansenie stoi gliniana waza na wolne datki i darmowe plany terenu. Udostępniono tu do zwiedzania dawne zabudowania wyspiarzy. Natomiast budynki świątynne i królewskie oglądamy kawałek dalej w Puukohola heiau. 
Dzień kończymy na absolutnie fantastycznej plaży Hapuna. Biały piaseczek, czyste, twarde dno, spokojna, ciepła  woda, nigdy pływanie w morzu/oceanie nie sprawiło mi takiej frajdy. O tej porze dnia wszystko wygląda jak płynny jedwab. Ma ten sam niewiarygodny kolor pudrowego różu. Unosząc się na spokojnych falach jestem absolutnie szczęśliwa.


Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com