Sea World w San Diego
Jak już pisałam nie raz na tym blogu, nie przepadamy za miejscami, gdzie zwierzęta są trzymane ku radości i rozrywce ludzi. Niewielka pociechę stanowi fakt, że w Kalifornii mają one naprawdę niezłe warunki, porównując z polskimi ZOO nawet luksusowe, ale cóż z tego. Klatka, nawet jeśli byłaby ze złota, wciąż jest więzieniem. Niewielką pociechę stanowi fakt, że większość żyjących tu zwierząt urodziła się w niewoli, nie znają więc innego świata, niż te baseny i akwaria. Sea World to po trosze oceanarium, a trochę park rozrywki. Mamy tu jakąś karuzelę, niewielki rollercoaster, spływ po sztucznej rzece, takie tam. Ale oczywiście wszyscy przyjeżdżają tu by zobaczyć występy tresowanych orek, delfinów, fok i reszty towarzystwa. Kiedy na jedno skinienie tresera olbrzymia orka wyskakuje w powietrze, lub robi rundkę wokół basenu urządzając wszystkim siedzącym w pobliżu obfity prysznic- to robi wrażenie. Po wielu atrakcjach byliśmy mokrzy od stóp do głów. Ale bez obaw, w parku zamontowane olbrzymie suszarki, w których zmieszczą ze 3 osoby i za kilka dolarów można się wysuszyć:)
Cena biletu 70$... Tanio nie było...
 |
Występy delfinów |
 |
Tańczące foki |
 |
Za parę zielonych można kupić małe rybki i samemu karmić zwierzaki |
 |
Tuż przed występem orek, dzielnie siadamy w strefie rażenia czyli soak zone:) |
 |
Majestatyczne stworzenie reaguje na każdy gest treserów. |
 |
Orki są gwiazdami Sea World |
 |
Po występie, delikatnie mówiąc, byliśmy lekko przemoczeni |
 |
Szklany tunel, a na zewnątrz mnóstwo rekinów |
 |
Różne gatunki pingwinów w "naturalnym" środowisku |
 |
Lew morski zataczał w wodzie powolne ósemki |
 |
Gwiazda Sea World, orka Shamu, ma nawet swoja furę:) |