5.10.2011

Dead Horse State Park, Canyonlands National Park i kultowy diner

Po śniadaniu jedziemy najpierw do Dead Horse State Park. Powiem jedno i nie jestem w swojej opinii odosobniona. Niczego nie ujmując Grand Canyon, który jest niezaprzeczalnie fantastyczny, uważam, że Dead Horse SP jest jego wielkim rywalem. To krajobrazy znane z filmu Thelma i Luise, z finałowej sceny.  W dole rzeka Kolorado- na tym odcinku zielonkawa- zatacza wielkie łuki pomiędzy różnobarwnymi skałami. Cudne. Z Dead Horse jedziemy do Canyonlands NP. Oglądaliście oparty na faktach film 127 godzin? To właśnie w tym parku bohater filmu utknął przytrzaśnięty skałą. Canyonlands jest trudno dostępny, większa jego część dostępna jest tylko pieszo, rowerem, ewentualnie na quadach. My odwiedzamy tylko jeden maleńki fragmencik zwany poetycko Island In the Sky. Trudno o bardziej trafną nazwę. Co chwila zatrzymujemy się przy kolejnych punktach widokowych i z naszych ust wydobywają się kolejne ohy i ahy. Szczególnie piękne są zakola rzeki, wcinające się głęboko w rdzawy piaskowiec. Kolorado płynie tu zgniło-zielonym wężykiem, tworząc charakterystyczne podkówki.

Zazwyczaj staram się unikać wstawiania zdjęć z nami, ale tym razem będzie inaczej. Najpierw Tomi...

...tu moi Rodzice...

...i na końcu ja. Wszyscy pod urokiem Dead Horse SP.



Na tym zdjęciu najlepiej widać, że dwie grube warstwy miękkich skał są tu rozdzielone twardszą formacją jaśniejszego piaskowca Navajo. W ten sposób doszło tu do utworzenia środowisk na 3 poziomach. My, robiąc te zdjęcia, poruszaliśmy się po najwyższym piętrze, poniżej płaszczyzna wyznaczona warstwą Navajo, a w nią wcina stopniowo rzeka. Jej koryto wyznacza najniższy poziom.
 
Po spacerze brzegiem kanionu udaliśmy się na dwa króciutkie szlaki. Jeden prowadził do łuku skalnego zwanego Mesa Arch. Ten naturalny skalny pomost jest o tyle interesujący, że utworzył się na skraju przepaści tworząc swoiste okno. 


Szlak do Mesa Arch
Kolejny szlak prowadził do ewenementu geologicznego jakim jest olbrzymie zagłębienie wypełnione biało-szarym popiołem. Są 3 teorie dotyczące jego powstania. Jedna zakłada, że krater został utworzony przez upadek meteorytu miliony lat temu, druga, że jest on pochodzenia wulkanicznego, a trzecia, że to teren powstały w wyniku wypłukania solnych pokładów, nad którymi zapadł się grunt. Nam najbardziej podobała się oczywiście najbardziej egzotyczna teoria wielkiego upadku. Zresztą gładkie ściany zapadliska i ten popiół na dnie najbardziej pasują swą formą i kształtem do uderzenia olbrzymiego głazu.

Krater
 
Dzień kończymy obiadem u Milt’a. To niemal historyczny, a z pewnością kultowy diner. Dawniej takich dinerów były w Stanach tysiące, obecnie niemal całkiem zostały wyparte przez sieciówki fast-foodów. Zamawiamy burgera z kurczakiem dla taty, tosta z awokado, fish&chips i veggie burgera- razem z tipem 35$. Do syta i baaaardzo smacznie. Jedliśmy siedząc na chybotliwych stołkach przy barze, podpatrując super szybkiego kucharza, który co minuta wyczarowywał kolejne pycha-kanapki, tworzył sałatki i piekł frytki- ręcznie krojone, nie jakieś mrożone ziemniaczane substytuty. Na przykładzie Milt’a najlepiej widać jaką degenerację przeszły fast-foody od miejsc, gdzie na szybko przygotowuje się jedzenie, do miejsc, gdzie na szybko się sprzedaje pokarmopodobne śmieci.

Dla odważnych donut cheesburger, czyli hamburger w wersji z pączkiem:)

Na pierwszy rzut oka widać, że klienci zadowoleni:)

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com