27.09.2011

Canyon de Chelly National Monument

Położony w całości na ziemiach należących do Indian Navajo kanion jest jednym z najdłużej zamieszkiwanych obszarów na terenie US. Przed wiekami żyły tu dawne plemiona Pueblo, zwane Anasazi. Dostęp do dna kanionu, gdzie wciąż mieszkają Indianie Navajo, jest bardzo ograniczony. Na dno można schodzić jedynie z przewodnikiem (wyjątkiem jest szlak do White House). Najwygodniej pozostać na drodze biegnącej krawędzią kanionu, z góry prezentuje się on doprawdy wspaniale, a my nie zakłócamy spokoju tubylcom.

Jak widać na zamieszczonym obrazku, Indianom raczej się nie przelewa, ponoć dużym problemem są bezrobocie i alkoholizm, dlatego na wielu terenach wprowadzono całkowitą prohibicję.


Przytulony do ścian kanionu White House wydaje się malutki

Na zbliżeniu widać jednak, że był całkiem sporych rozmiarów!

Trasa poprowadzona krawędzią kanionu dostarcza wspaniałych widoków

Porzucone obrazki, które znaleźliśmy na jednym z punktów widokowych

Spider Rock.
Rankiem pole namiotowe nie wygląda już tak źle, a Rodzice widzą świat w nieco jaśniejszych barwach. Pakujemy się do auta. Jedziemy na 17milowy objazd po Kanionie de Chelly. Zatrzymujemy się na 7 punktach widokowych, wśród nich widok na obecne osadnictwo, prawie takie jak przed wiekami, na 700letnie ruiny, na malownicze otoczenie kanionu, a w kulminacyjnym miejscu na Spider Rock, wielki i wąski, iglasty ostaniec. Ponoć na jego szczycie mieszka kobieta-pająk, która porywa niegrzeczne maluchy. Dzieci pokolenia popkultury  raczej nie uspokoiłyby się po takiej informacji. Kobieta pająk to pewnie w ich mniemaniu byłaby taka bardziej seksowna wersja Spidermana. Mnie wybierz, mnie! Prawie na wszystkich punktach widokowych  stoją Navajo i sprzedają pamiątki. W jednym miejscu na ziemi znaleźliśmy niedokończone tabliczki, kamienne łupki z rysunkami. Długo się waham, czy je zabrać. Są dwie i są maleńkie, może ktoś je kupił i zostawił przez przypadek? Może ktoś zostawił celowo licząc, że je sobie przywłaszczę, zaraz wyskoczy zza krzaka i każe sobie słono zapłacić? W końcu zabieram tabliczki ze sobą, bo jak nie ja, to weźmie je ktoś z nadchodzących turystów, albo nawet ich nie zauważy i zdepcze. Szkoda by było. Ale sumienie nie daje mi spokoju, może ich wytwórca przerwał tylko na chwilę swą pracę, odszedł się załatwić albo coś, a my bezceremonialnie ukradliśmy jego pracę? Już mam się wrócić, by odłożyć płytki tam gdzie leżały, ale dostrzegam młodego chłopaka, który handluje właśnie takimi obrazkami na kamieniu. Oddajemy mu nasze znalezisko, jest chyba zdziwiony, ani „dziękuję”, ani nic, sama już nie wiem o co chodzi. Kupujemy z Mamą od niego 3 rysunki, razem za 10$. Z kanionu 3 godziny drogi do Mesa Verde. Ale o tym następnym razem.

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com