Rankiem zwijamy się z campingu w Homer i ruszamy w drogę do Seward. Ale najpierw szybkie śniadanie w McDonalds (tak, wiem, znów...) 3 naleśniki z syropem klonowym (niezawierającym syropu klonowego wcale:), 2 kawy, placek ziemniaczany i bułka z jajkiem sadzonym (przepraszam cię, żołądku) razem 8$. Trasa do Seward oczywiście malownicza. Benzyna 4,5$/galon, w Anchorage było 4,13$, w Kalifornii 4$...
Kiedy docieramy na miejsce jest już pora na obiadek, tym bardziej, że sami rozumiecie, jedzenie w Macu tuczy, a nie karmi... Znów kierujemy się rekomendacją w LP. The Smoke Shack mieści się w starym wagonie kolejowym. Bardzo fajne miejsce z klimatem, cieszy się bardzo dobrą reputacją, ale my zachwyceni nie byliśmy. Może kiepskie to miejsce dla wegetarian... W każdym razie lokal pęka w szwach, więc chyba nieźle tu karmią. My zamawiamy po bułce z kozim serem i pieczarkami, sałatą i fasolą. Fasola podana jest na takim maleńkim spodku i wygląda jakby ktoś raz już ją zjadł, a w bułce jest więcej cebuli niż czegokolwiek innego. W każdym razie wspomnianego sera nie zauważyłam, a była to jedyna bezmięsna pozycja w menu. No i ta cena! 30$ za dwie bułki z cebulą!
Teraz biegiem do Sealife Center (20$ za osobę, jest na to kupon w TourSever). Ekspozycje są bardziej skierowane dla dzieci, ale panoramiczne wielgachne akwaria z meduzami, ośmiornicami, płaszczkami, fokami oraz gwiazdą obiektu - olbrzymim lwem morskim o imieniu Woody zachwycają tak samo małych jak i dużych:) Moglibyśmy tak godzinami stać i patrzeć, jak jego wielkie cielsko i spokojne, melancholijne oczy przesuwają się po drugiej stronie szyby. Jest coś niewiarygodnie wyciszającego w takim podglądaniu życia podwodnego.
![]() |
Hipnotyzujący kolor lodu lodowcowego |