16.06.2011

Alaska - przystanek 2: Płw. Kenai; Homer - gdzie jeść, gdzie spać i ile to wszystko kosztuje

Spędzamy kolejną noc w 26th Street International Hostel w Anchorage (60$) (o hostelu wiecej pisalismy tutaj - klik!), jemy znów śniadanko u naszej przesympatycznej gospodyni i idziemy do wypożyczalni po auto. 

Dollarze dają nam białą Toyotę Yaris sedan (to najtańsza opcja, economy car, 350$ za 2 tygodnie, ale przypuszczalnie dla osób z Polski będzie drożej, bo my jesteśmy rezydentami US i mamy tu też swój samochód z ubezpieczeniem, więc odpadła nam spora część kosztów, własnie z ubezpieczeniem związana) z rejestracją w sam raz pasującą do tolerancyjnych mieszkańców liberalnej Kalifornii:) 

To zdjęcie zrobiliśmy także w celu pokazania ilości owadów na Alasce. Dobry repelent podstawą udanego wypoczynku!

Wracamy do hostelu po bagaże, żegnamy się z Adorą i poznanymi studentami językoznawstwa z Ukrainy, którzy przyjechali do pracy przy puszkowaniu ryb. W takich chwilach cieszę się, że mój etap saksów zaliczyłam malując twarze angielskim dzieciakom:))) 
Kupujemy za 100$ książeczkę z kuponami (dostępna m in. w sieci marketów Safeway), tzw Tour Saver'a. Jest w niej mnóstwo różnych ofert, począwszy od wynajmu aut, przez noclegi w hotelach, rejsy, przeloty, a na wstępach do muzeów kończąc. Kupujesz jeden bilet, drugi dostajesz gratis, albo drugą noc w hotelu, opłaca się jeśli podróżujecie we dwójkę. 

Obieramy drogę na południe, tzw Seward Hwy (Hwy 1) wiodącą z Anchorage na półwysep Kenai. Czy już wspominałam, że w na Alasce są tylko 4 autostrady i to wyczerpuje asortyment asfaltowych dróg? Także darujcie sobie GPSy i inne bajery, tu się nie da zabłądzić. Na trasie mnóstwo policji (długi weekend), bardzo droga benzyna (zalejcie do pełna w Anchorage) i przecudne widoki. Dobra rada, planując podróż po Alasce weźcie poprawkę na niewiarygodne krajobrazy, które wydłużają czas przejazdu o połowę. Google Maps mówi 4 godziny, jedziemy 6, bo co chwila zatrzymujemy się na jakimś punkcie widokowym. 



Dojeżdżamy do Homer w porze obiadowej i wpadamy do polecanej w Lonely Planet Fresh sourdough express. Pizza z organicznym serem, łosoś w bułce z surówką, frytkami i sosem tatarskim, razem z tipem 25$. Dobrze i do syta. Plus wspaniała obsługa w postaci przystojnego kelnera o polskich korzeniach nazwiskiem Bizon:) 

Po obiedzie jedziemy na Spit, wąski pas lądu wcinający się w morze, na którym jeden za drugim ciągną się pola campingowe, parkingi dla RV, sklepiki z pamiątkami i pordzewiałe łodzie. Sam cypel to nic specjalnie ładnego, poza tym strasznie zatłoczony, ale widoki!! Obudzić się rano i zobaczyć morze w obramowaniu gór! Zostajemy! Camping (18$) wybieramy losowo, wszędzie brzydki, szary piasek, mnóstwo psów, po których nikt nie sprząta, ludzi jeżdżących po plaży quadami i motocyklami, pełno dymu z ognisk, bo namioty ustawione ciasno jeden przy drugim. Może źle trafiliśmy, może w tygodniu jest tu nieco spokojniej. 



W barach bardzo drogo, kawałek ryby z frytkami 17$, wyciągamy więc nasze zapasy. Drewno na ognisko można kupić za 3$ za wiązankę (5-6 szczap). Nie ma nawet gdzie umyć rąk, nie wspominając o prysznicach, a z przenośnych toalet prawie się ulewa... Pomyślcie jakie muszą tu być widoki, skoro jednak decydujemy się tu zostać! Dookoła latają orły, niektóre siadają nawet na dachach samochodów. Ich wielkość, obserwowana z tak bliska, z kilku metrów, robi na mnie niesamowite wrażenie. Z barów dobiega muzyka na żywo, maleńkie kolorowe domki ślicznie wpisują się w krajobraz. Plenery do fotografii wymarzone! Szkoda tylko, że po moich zdjęciach na dysku ślad zaginął, zachowały się miniaturki, ikonki właściwie, także bardzo mi przykro, lepszych zdjęć nie będzie:(

Plaża w Homer

Prawa autorskie

Fotografie i teksty zamieszczone na tym blogu są naszą własnością. Wszelkie kopiowanie, powielanie i publikowanie może odbyć się wyłącznie za naszą zgodą. Chcesz wykorzystać naszą pracę- skontaktuj się z nami: zawszewdrodze@gmail.com