Ryszard Kapuściński
Lapidaria
wyd. Czytelnik 2002
Są takie książki, które mogę czytać zawsze i wciąż od nowa, od dowolnego fragmentu. Za każdym razem odkrywam dla siebie coś nowego, nową mądrość, nową perełkę. Zaliczam do nich Zaratustrę Nietzschego, Grę w klasy Cortazara i właśnie Lapidaria. Wzięłam je więc ze sobą do Stanów jako książkę awaryjną, tak na wszelki wypadek, z myślą, że jak już skończę czytać wszystko inne, Lapidaria będę mogła czytać na okrągło. Oczywiście nie wytrzymałam i ignorując wszelkie nowości zabrałam się za lekturę. Czym są lapidaria? Dosłownie to miejsca przechowywania fragmentów kamiennych rzeźb, okruchów większej całości. Książka zaś jest zbiorem luźnych zapisków Autora na różne tematy. Czasem to cytaty, które Go zachwyciły, spostrzeżenia dotyczące aktualnych wydarzeń, fragmenty rozmów z innymi, wskazówki dotyczące pracy reportera. Ja nie szanuję książek, przyznaję się, lubię po nich pisać, notować na marginesie jakieś swoje uwagi, zaginać rogi stron, gdzie znalazłam coś szczególnie ciekawego. Lubię gdy po książce widać, że "swoje już przeszła". I po moim egzemplarzu Lapidariów widać, że przeszedł nie jedną moją zmianę poglądów. Przy niektórych fragmentach moje dopiski z 2003 roku, ciut niżej z 2007, teraz czytam i znów coś tam dopisuję. Sama z sobą prowadząc dialog przez lata. Ubóstwiam tę książkę, każde jej zdanie. Zabrać tylko jedną książkę na bezludną wyspę? Biorę Lapidaria.