
W drodze do Anza-Borrego State Park zahaczyliśmy o Julian. Najpierw nic nie zapowiadało, że zbliżamy się do jabłkowego eldorado, po wzdłuż drogi mijaliśmy jedynie sady pomarańczowe, gdzie jedno przy drugim rosły drzewka z gałęziami prawie łamiącymi się pod ciężarem cytrusów.
Ale jak tylko wjechaliśmy do miasteczka nie mieliśmy wątpliwości, że to najlepsze miejsce w Stanach na szarlotkę. Miasteczko sielskie, urocze, jak wyjęte z filmów sprzed lat. Planujemy powrót jesienią, na dni jabłek:)))
![]() | ||