![]() |
Tomi & Chapman Stick no 366 |
Zgodnie z tradycją, dnia siódmego każdego tygodnia dokonywać należy podróży duchowych. Mając to na uwadze, w minioną niedzielę, udaliśmy się do spreparowanej na kształt średniowiecznych europejskich miasteczek, wioski „Old World Village”, w pobliskiej Huntington Beach. Był tam malowniczy kościółek… Minęliśmy go, by dotrzeć do wejścia malutkiej sali festiwalowej na „Los Angeles & Orange County Musician’s Swap Meet”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza lokalną giełdę muzyczną.
Dla nieobeznanego z tematem laika, spoglądającego z boku na to wydarzenie, była to po prostu zbieranina długowłosych, wytatuowanych „rockersów”, próbujących spieniężyć pod jednym dachem różnego rodzaju muzyczne perełki. Ja czułem się tam jak dzieciak w sklepie z zabawkami, albo 5-cio latek w „Figloraju”. Fajnie było zobaczyć ludzi, których łączy wspólna pasja – muzyka, to jak spontanicznie jammują na losowo „chwyconych” właśnie instrumentach, czy też rozprawiają nad jakością wykopanego z wielkich pudeł Bootlegu Bruce’a Springsteen’a.
UWAGA!!! Teraz (to z powodu niesamowitej ekscytacji!), użyję kilku sformułowań dla wtajemniczonych. Było tam praktycznie wszystko: Od oryginalnych Szmaków i gitar Fendera / Musicmana / Rick’ów / Danelectro, po nowo wytwarzane gitary-siekiery-lub-błyskawice dla metalowców. Były oryginalne echoplexy, organy Farfisa, Hammondy, niebieski kontrabas z niebieskimi strunami… Kupiłem struny i pasek do gitary od jakiegoś szarpidruta, który powiedział, iż był w trasie z jakąś rosyjską kapelą i zawitali do Gdańska na konkurs MTV (WTF?). Kulminacja nastąpiła, gdy zobaczyłem jeden z moich wymarzonych instrumentów… Chapman Stick… Dumnie leżał w futerale… Numer 366, na oko miał ze 20 lat… Piękny… Jedyne 1700$... Pan pozwolił mi nawet sobie pograć… Na bank tam jeszcze wrócimy :).
Jego Wysokość Fender Telecaster
z pozdrowieniami dla Bartiego:)